piątek, 15 lutego 2013

Ki czort ... ?

Właśnie! Miał być kot - wielki, czarny i pechowy, a wyszedł... czort :P  Uszy sterczące, złe spojrzenie, biesi ogon, wypisz wymaluj diablę mi wyszło, nie kot. No nic, to cuś poleciało dalej, może uda się ułagodzić nieco jego charakter.


Na ostatnie zdjęcie wepchał się mały kiciuś - jego premiera przypadnie może w weekend, kiedy reszta kociej gromadki zostanie ukończona :)
         
      Poniższe maleństwa wytworzyły się wczoraj późno późno w nocy - tak późno, że zachodziła obawa co do dzisiejszej porannej pobudki... jednakże Franio stanął na wysokości zadania i przed szóstą dzielnie wgramolił się do mamy na łóżko :) Ech, jedynym ratunkiem pozostała tylko kawa :)


                    Czarny portfelik zostaje u mnie - wreszcie wszystkie karty rabatowe będą w jednym miejscu. Przypnę sobie do kluczy i nie będę musiała już szukać gorączkowo po torbie :) Pozostałe trzy lecą w przyszłym tygodniu w świat. Po raz pierwszy używałam tutaj napownicy - czy jak to się dokładnie nazywa. Pożyczona, nie moja, starałam się bezstratnie poznać zasady jej działania. Niestety, zanim doszłam do tego, co w jaką dziurkę, jak łapać materiał i jak mocno ściskać - nieco kółeczek poszło na marne. Najbardziej ucierpiał pierwowzór - czarny portfelik właśnie - ale reszta poleciała już z górki.

       Wybaczcie proszę to dziwne rozmazanie na zdjęciach - dopiero teraz to zauważyłam i mnie tknęło... aparat musiał wpaść w niewłaściwe łapki, które zostawiły "kilka" śladów na szkle obiektywu... Uff, dobrze że tatuś nie widzi, byłoby krucho... :)

Buziaki !


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz